wtorek, 26 października 2010

Rozbiórka do gołej blachy

No i pierwszy, chyba najłatwiejszy, etap remontu za mną. Vespa została rozebrana do ostatniej śrubeczki. No, trochę przesadzam, bo silnik jest jeszcze w komplecie, ale i na niego przyjdzie pora. Zajęło to nam około trzy godziny. Składanie chyba zajmie nieco więcej... teraz można było się nie przejmować lakierem, potem to będzie jak zadra na żywym sercu:)

Leży nieświadoma, co jej zaraz zrobię

silniczek, bach, na bok

Połowa roboty za nami

A na Vespie (na razie) jeżdżę tak...

A oto efekt niedzielnej pracy - Vespa goła jak święty turecki

sobota, 2 października 2010

Pierwsze odpalenie


Udało się. Po godzinnej walce z elektryką vespa nabrała życia. Nie wiadomo, ile lat skuterek spędził w kącie garażu, ale po doprowadzeniu paliwa i iskry chodzi pięknie. Jak powiedział Łukasz "No, kot w worku, ale udało się". Można z czystym sumieniem zabierać się za rozkładanie bzyka na części pierwsze - do malowania.
Niżej kilka zdjęć, ku pamięci, jak to poskręcaliśmy żeby hulało. 
 Ready to go.
 Fajka okazała się niepotrzebna

 Run babe, run!
 Zdjęcie miało ukazać kłęby spalin... chyba wyszło średnio


A tu efekty twórczej interpretacji schematów elektrycznych.