wtorek, 30 listopada 2010

Ogólnie krzywdę jej robię...

No nie że nic nie robię... tempo spadło, ale pogoda taka, że ogólnie żyć się nie chce, a co dopiero dłubać. No ale powoli prace posuwają się do przodu.
Przegnite kawałki blachy są wycięte, wspawane są nowe. Nierówności wyszlifowane w większości.
Na zdjęciach widać, że tylko Łukasz pracuje - dementuję od razu :) Po prostu ktoś musi uwieczniać te wiekopomne chwile...
Brute force


a może poprawi się aerodynamika?

tym to zasłonimy



się spawa.
 
BHP !!!


piątek, 5 listopada 2010

Piaskowanie!

Praca wre! Pomalutku do przodu. Buda została wypiaskowana. Stara farba zeszła bez większych problemów, ukazało się jednakże niestety pod warstwą szpachli trochę niemiłych niespodzianek - czeka mnie więc  spawanie.
Ciekawa rzecz z boczkami - tu piaskarka wymiękła. Farba za Chiny ludowe nie chce z nich zejść, a zejść musi, bo wyłazi spod niej  korozja.

Sandman at work

Jeszcze ciepła

A to niespodzianki sprytnie schowane pod szpachlą

A tu buda wypiaskowana i z położonym podkładem
No i reszta też się załapała

wtorek, 26 października 2010

Rozbiórka do gołej blachy

No i pierwszy, chyba najłatwiejszy, etap remontu za mną. Vespa została rozebrana do ostatniej śrubeczki. No, trochę przesadzam, bo silnik jest jeszcze w komplecie, ale i na niego przyjdzie pora. Zajęło to nam około trzy godziny. Składanie chyba zajmie nieco więcej... teraz można było się nie przejmować lakierem, potem to będzie jak zadra na żywym sercu:)

Leży nieświadoma, co jej zaraz zrobię

silniczek, bach, na bok

Połowa roboty za nami

A na Vespie (na razie) jeżdżę tak...

A oto efekt niedzielnej pracy - Vespa goła jak święty turecki

sobota, 2 października 2010

Pierwsze odpalenie


Udało się. Po godzinnej walce z elektryką vespa nabrała życia. Nie wiadomo, ile lat skuterek spędził w kącie garażu, ale po doprowadzeniu paliwa i iskry chodzi pięknie. Jak powiedział Łukasz "No, kot w worku, ale udało się". Można z czystym sumieniem zabierać się za rozkładanie bzyka na części pierwsze - do malowania.
Niżej kilka zdjęć, ku pamięci, jak to poskręcaliśmy żeby hulało. 
 Ready to go.
 Fajka okazała się niepotrzebna

 Run babe, run!
 Zdjęcie miało ukazać kłęby spalin... chyba wyszło średnio


A tu efekty twórczej interpretacji schematów elektrycznych.

czwartek, 30 września 2010

Zdjęcia

Tak oto wygląda moja vespa. Nie są to nawet moje zdjęcia, lecz sprzedawcy. Moja pierwsza sesja odbędzie się w sobotę, kiedy planujemy z Łukaszem pierwsze, próbne odpalenie silnika.




Zaczynam!

Hej.
Mam nieco ponad trzydzieści lat. Chyba zaczyna się u mnie kryzys wieku średniego - czuję że muszę COŚ zrobić. Nie mam niestety warunków i możliwości, żeby rozpocząć podróż dookoła świata, założyć kapelę rockową, kupić jacht albo jaguara. Musiałem znaleźć coś skromniejszego dla siebie, dostępnego dla statystycznego Polaka-szaraka z niższej części warstwy średniej.

Od dwóch lat ujeżdżam skuterek. To jest tzw. plastic-scooter, jakich pełno bzyczy na ulicach. No, mój jest na swój sposób wyjątkowy, ma mianowicie tę właściwość, że więcej w nim grzebię, niż jeżdżę. Dało mi to możliwość naprawdę dogłębnie zapoznać się z jego mechanizmami. No, ale nie o nim jest to blog.

Mój przyjaciel, po kolejnym dniu spędzonym na próbach pobudzenia skuterka do życia, powiedział: "Wiesz co, daj sobie już z nim spokój. Kup sobie vespę". Posiada on dwa takie pojazdy, udziela się w klubie miłośników, jeździ na zloty i tak dalej. Hm...

Okazało się, że całkiem niedaleko jest taki pojazd na sprzedaż. Pojechaliśmy. No jest. Cena - troszeczkę wygórowana. Ok, taktyczna przerwa w negocjacjach, po tygodniu sprzedawca zmiękł i doszło do transakcji.  Stałem się posiadaczem pojazdu (bo nie tak do końca motoroweru) marki Piaggio Vespa, rocznik 1982, model P80x.

Jest częściowo rozebrana, lecz prawie że kompletna. Karoseria nadaje się do piaskowania i lakierowania. Brakuje kilku drobiazgów.
Wyceniam (optymistycznie) niezbędny wkład finansowy na jakieś 700-800zł, pod warunkiem, że nic nowego (czego na razie nie widać) nie wyskoczy.