Udało się. Po godzinnej walce z elektryką vespa nabrała życia. Nie wiadomo, ile lat skuterek spędził w kącie garażu, ale po doprowadzeniu paliwa i iskry chodzi pięknie. Jak powiedział Łukasz "No, kot w worku, ale udało się". Można z czystym sumieniem zabierać się za rozkładanie bzyka na części pierwsze - do malowania.
Niżej kilka zdjęć, ku pamięci, jak to poskręcaliśmy żeby hulało.
Ready to go.
Fajka okazała się niepotrzebna
Run babe, run!
Zdjęcie miało ukazać kłęby spalin... chyba wyszło średnio
A tu efekty twórczej interpretacji schematów elektrycznych.