Po dziesięcioletniej przerwie silnik naszej T5 obudził się do życia. Remont trwał długo, na każdym kroku napotykaliśmy problemy, głównie wynikające z fantazji poprzedniego właściciela.
Pierwsze, z czym musieliśmy się zmierzyć to połamane pierścienie tłokowe. Jak już wspominałem, kit Pinasco 165 do Vespy T5 już jest od lat nieprodukowany, zakup dedykowanych pierścieni również nie jest możliwy.
Okazało się, że pierścienie z kitu Pinasco 177 dla Vespy PX mają takie same wymiary i na oko taką samą budowę. Zaryzykowaliśmy. Udało się.
Następny opad szczęki przyniosła rozbiórka skrzyni biegów. Zamiast jednej z przekładek pomiędzy trybami na wałku zdawczym widniał sporej wielkości cybant. Czyżby rozwiązanie problemu wypadających biegów wskutek zużytego krzyżaka?
Następny kłopot to kopka, a właściwie jej brak. Zamiast całego mechanizmu - czyli półksiężyca, sprężyny i dźwigni była tylko zakorkowana gumą dziura. Ale to nie było najgorsze. Ktoś, chyba po to żeby było łatwiej otwór uszczelnić, popełnił niesłychaną zbrodnię: uciął karter silnika w miejscu gdzie wychodzi wałek półksiężyca. Trzeba było poświęcić leżący w garażu karter po Cosie 125 i tak oto mamy pierwszą udaną transplantację pomiędzy kozą i tepiątką.
No ale to wszytko już za nami. Silnik działa. Pozostało podpiąć wszystkie linki i już wkrótce relacja z pierwszej jazdy. Stay tuned!
Kilka fotek z remontu:
Wydech po wypaleniu i malowaniu |
Polerowanie wału |
Grzanie karterów przed montażem łożysk |
Cięcie starej bieżni łożyska... |
... w celu jej demontażu. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz